Orient Expressem podróżowały koronowane głowy, arystokracja, bogaci przedsiębiorcy i artyści oraz... słynni detektywi i mordercy. Choć legenda sławnego pociągu przygasła, od kiedy wszyscy zaczęli latać samolotami, dziś luksus na szynach wraca jako rozrywka dla bogatych podróżników.
W czwartek 4 października 1883 r. na peronie paryskiego dworca Gare de l'Est stał pociąg. Nieduży. Do niewielkiej, zgrabnej lokomotywy parowej podłączono zaledwie pięć wagonów - jeden bagażowy, dwa sypialne, jeden restauracyjny i jeden wagon dla obsługi pociągu. Ten niepozorny skład był spełnieniem marzeń Georges'a Nagelmackersa, 38-letniego Belga, który siedem lat wcześniej założył firmę o przydługawej nazwie Compagnie Internationale des Wagons-Lits et des Grands Express Européens (Międzynarodowa Spółka Wagonów Sypialnych i Wielkich Ekspresów Europejskich). Do uruchomienia działalności Nagelmackers dobrze się przygotował, przez wiele lat z bliska obserwując sukcesy swojego amerykańskiego imiennika George'a Pullmana, wynalazcy luksusowych wagonów sypialnych.
W zmierzającym w kierunku Stambułu Orient Expressie, bo tak nazwano ten pociąg, było ok. 40 zaproszonych przez Belga gości. Należeli do francuskiej elity towarzyskiej i intelektualnej, ale i tak każde z nich musiało zapłacić blisko 500 franków w złocie za przywilej wzięcia udziału w tej podróży. A przywilej był szczególny - było to pierwsze transkontynentalne połączenie kolejowe w historii Europy. W dodatku pasażerowie mieli podróżować w warunkach, jakich jeszcze żaden pociąg nie oferował - oprócz przedziałów sypialnych była palarnia dla dżentelmenów i buduar dla dam, łazienki wykładane mozaiką, wystroju dopełniały czerwone pluszowe fotele, orientalne dywany i aksamitne zasłony oraz mahoniowa boazeria. Wszystkie wagony wyposażono w specjalne resory łagodzące wychylenie podczas pokonywania zakrętów nawet z prędkością 80 km na godz.
Jednym z pasażerów pierwszego kursu Orient Expressu był Henry Blowitz, słynny francuski dziennikarz o czesko-żydowskich korzeniach, korespondent londyńskiego "Timesa". To dzięki jego relacjom świat mógł śledzić niesamowitą podróż transkontynentalnej kolei. Dziennikarz opisywał wrażenia z wizyt w przedziale restauracyjnym oraz publikował wywiady z monarchami, którzy witali przyjeżdżający do ich kraju pociąg (rumuńskim królem Karolem i sułtanem Turcji Abdulem Hamidem II).
Jednak choć pociąg był luksusowy i nowoczesny, gnał przez Europę, pokonując blisko 3 tys. 200 km w ciągu 83 godz., swoich pasażerów do samego Stambułu dowieźć nie mógł, bo nie prowadziła tam żadna linia kolejowa. Po przejechaniu przez Strasburg, Monachium, Wiedeń, Budapeszt i Bukareszt dotarł do leżącego nad Dunajem rumuńskiego miasta Giurgiu. Tam pasażerowie przesiedli się na prom, a po drugiej stronie rzeki wsiedli do zwykłego, bułgarskiego pociągu, który dowiózł ich do Warny. Z Warny statkiem przepłynęli do Turcji.
O tym, kto podróżował Orient Expressem, niech zaświadczy najsłynniejsze dzieło literackie, którego akcja toczy się w całości w tym pociągu - wybitny kryminał Agathy Christie "Morderstwo w Orient Expressie". Wśród bohaterów książki są: legendarny belgijski detektyw Hercules Poirot, rosyjska księżna Dragomiroff, węgierski hrabia Andrenyi z żoną, włoski przedsiębiorca Foscarelli, brytyjski pułkownik Arbuthnot i ofiara - zamożny Amerykanin Ratchett. Do tego jeszcze Szwedka, Francuz i Niemka. Choć wydarzenia w książce to fikcja, nie ma powodu nie wierzyć, że tak właśnie wyglądało przeciętne towarzystwo na pokładzie Orient Expressu - ekskluzywne i mieszane narodowościowo
Słynny kryminał to niejedyne dzieło związane z legendarnym pociągiem. Bo czyż można sobie wyobrazić wdzięczniejszą scenerię dla książki albo filmu? Luksus, wysokie sfery, piękna scenografia, przejazd przez połowę krajów Europy (zarówno tych powszechnie znanych, jak Francja, Szwajcaria czy Włochy, jak i zupełnie wówczas egzotycznych - Bułgarię, Rumunię czy Grecję), urzekające krajobrazy, a jednocześnie ograniczona przestrzeń pociągu gwarantująca antyczną jedność miejsca akcji. Nic więc dziwnego, że o pociągu powstawały książki (np. "Pociąg do Stambułu" Grahama Greene'a) i filmy (trudne dziś do zliczenia). Orient Expressem podróżował nawet James Bond w "Pozdrowieniach z Moskwy".
Zanim ruszysz w podróż Orient Expressem, przeczytaj cały artykuł w serwisie Logo24 >>
Zobacz też: